Na samym wstępie chciałam was przeprosić za moją nieobecność . Jednak jak za pewne większość z was próbowałam majówkę wykorzystać w 100 % . Jutro przygotuję dla was post o majówkowych wyjazdach : )
Będąc w sobotę w Toruniu wstąpiłam do księgarni . Dość długo nie mogłam się zdecydować na żadną książkę . Gdy jednak zobaczyłam na półce " My dzieci z dworca Zoo " od razu wiedziałam , że muszę ją mieć . Już podczas drogi powrotnej nie mogłam się powstrzymać , aby nie przeczytać chociaż strony . Słyszałam wiele dobrego na temat tej powieści. Jednak jak wiele z was za pewne wie książka jest ciężka i na prawdę wywołuje wiele emocji ... Gdy otwieram ta książkę czuję się jak bym czytała coś zakazanego ..
Recenzje czytelników :
Sidance -
Po raz pierwszy sięgnęłam po nią, mając dwanaście lat i pamiętam, że była to pierwsza książka, którą ukrywałam przed rodzicami. Nakładałam na okładkę papierową osłonkę, żeby nie zorientowali się, co właściwie czytam.
Możliwe, że to dziecięce "konspiracyjne" poczucie spotęgowało wrażenie, jakie na mnie wywarła historia Christine. Niepokoiła, czasem wręcz szokowała realizmem, a jednocześnie prostotą niektórych opisów. Podczas jej czytania byłam wręcz otumaniona tematyką, wszystkie moje myśli kręciły się wokół wydarzeń z dworca ZOO. Czułam się emocjonalnie związana z bohaterami, szczególnie Detlefem, co dziwi mnie do dziś, bo nigdy przedtem nie miałam styczności z światem narkomanów.
Jedno, czego jestem pewna, to fakt, iż wracając do niej po latach, wciąż mam ochotę ukryć przed światem okładkę.
Risa - Lepsza niż jakakolwiek szkolna pogadanka. Dlaczego? Ponieważ zostawia młodego czytelnika sam na sam z myślami, wspomnieniami i osobą Christiane z dala od śmiechu kolegów z ławki. Skupionego na książce. Wątpię, żeby po lekturze komukolwiek przyszło do głowy branie czegokolwiek, z obrazem jej historii w pamięci. Niemka cofa się w czasie i nie poucza, ale pokazuje. W cyniczny sposób zaznacza jak sama zawsze powtarzała sobie, że są ludzie, którzy stoczyli się niżej niż ona, kiedy tak naprawdę staczała się na samo dno. I nie chodzi tu o dno społeczne, ale emocjonalne. Gdzie nie mogła już dłużej oszukiwać samej siebie i nie spojrzeć co sama ze sobą zrobiła.